czwartek, 5 lutego 2009

Syn marnotrawny

Potrzebowałam wczoraj akurat tych słów. Nie pogardy, złości, czy zawodu. Ale zwykłych słów płynących z miłości i wybaczenia chrześcijańskiego.
Więc jedyne co możemy zrobić to popatrzeć wzrokiem ojca kochającego, który czeka przed domem na swego syna. I czeka po to, by móc wybaczyć i objąć z radościom.
Więc i ja otwieram ramiona z nadzieją, że wszystko może zmienić się na lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz