piątek, 6 lutego 2009

To koniec

Oczywiście, chodzi o koniec tego ciężkiego dnia...
Od samego rana niepowodzenia.
No, a wieczorem pożegnanie, których zresztą nie lubię. Może dlatego, że czuję wtedy niekontrolowany napływ łez? I niby nic takiego, niby tylko tydzień i 1 dzień. Ale to aż 8 dni. Tyle czasu do następnego spotkania. Odległość jest olbrzymia, choć kilometrów nie aż tak wiele.
Pozostaje mi tylko czekać.
Więc czekam nieustannie.

Jest jednak nadzieja, więc dzień miał w sobie nutę dobrej myśli. 
Za nadzieję dziękuje. Oby ona nigdy nie zniknęła!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz